Bardzo lubię moją przyjaciółkę Patrycję, jednak trzeba przyznać, że ta dziewczyna od czasu do czasu strasznie działa mi na nerwy – zwłaszcza wtedy, gdy nie radzi sobie z najprostszymi rzeczami i oczekuje od innych, by jej pomogli. Z Patrycją pracujemy w jednym biurze rachunkowym. Ja, jako samodzielna księgowa, ona jako młodsza księgowa Poznań. Do firmy zawsze jeździmy razem, jednym autem i to zawsze moim. Patrycja dorzuca mi się na paliwo i jest wszystko OK. Zazwyczaj toleruję fakt, że Pati ma prawo jazdy, jednak strasznie boi się jeździć i nie używa swojego samochodu, który stoi tylko na parkingu pod blokiem i się marnuje.

Dziś rano wstałam z ogromną grypą, dlatego zadzwoniłam do pracy i powiedziałam, że nie dotrę do firmy ze względu na chorobę. Po tym jak wykonałam telefon do kierownika, natychmiast złapałam za telefon i zadzwoniłam do Patrycji, żeby ją poinformować o zaistniałym stanie rzeczy i konieczności samodzielnego dotarcia do pracy. Patrycja akurat nie odbierała (pewnie siedziała w łazience) i oddzwoniła dopiero po jakimś czasie. Gdy powiedziałam jej, że niestety nie dam rady po nią pojechać, bo leżę z gorączką w łóżku. Patrycja wpadła w prawdziwą panikę. Na początku, w szoku, próbowała mnie namówić żebym ją zawiozła do pracy, jednak po czasie sama się zorientowała jakie głupoty gada. Ta dziewczyna jest niemożliwa i okropnie niezaradna. Przecież mogłaby wsiąść w swój samochód i przejechać te dziesięć kilometrów do miasta. Jak się później okazało Patrycja zadzwoniła jednak po taksówkę – wolała wydać dwieście złotych na taxi niż pojechać własnym samochodem i wydać z 10 zł. Ta dziewczyna jest nie do podrobienia!

Napisz komentarz