W końcu nadeszła długo wyczekiwana zima, na którą musieliśmy czekać aż do końca stycznia. Szkoda, że taki ładny śnieżek, jaki mamy dzisiaj na dworze, nie pojawił się w naturze miesiąc temu, gdy przygotowywaliśmy się do świąt Bożego Narodzenia. Święta powinny być białe, jednak w tym roku, tak jak i w dwóch poprzednich nie były. Wigilia przywitała nas dodatnią temperaturą na poziomie 7 stopni Celsjusza. Czy to jest pogoda na miarę udanych Świąt? Oczywiście, że nie.

Razem z mężem planowaliśmy na początku roku wyjechać w góry, by nacieszyć się jazdą na nartach, jednak śniegu było na tyle mało, że w końcu zostaliśmy w domu. Teraz przyszła zima, więc czas wziąć parę dni urlopu, zerwać się z pracy w księgowości (młodsza księgowa Gliwice) i pojechać w Tatry. Już czuję ten świeży śnieg pod nartami, już czuję smak oscypka z grilla z żurawiną i dobrego, rozgrzewającego grzańca.

Nie wiadomo ile czasu zima potrwa, dlatego najlepiej by było, gdyby wykorzystać śnieg póki jest. Może mój małżonek da się namówić i w góry wyjdziemy jeszcze w ten weekend? Muszę spróbować go przekonać – w końcu on też bardzo mocno lubi góry i powinien przystać na moją propozycję. Kurczę, już się nie mogę doczekać zimowego szaleństwa na stoku!

Napisz komentarz